Uwielbiam czytać i tą pasją skutecznie zaraziłam moje córki. Kupujemy, wypożyczamy, dostajemy mnóstwo książek i szczerze mówiąc uwielbiam, gdy widzę, że moje dziewczyny siedzą przeglądając książki (dopiero uczą się czytać), lub „czytają” same jedna drugiej – korzystając z pamięci lub wyobraźni.
Nie ukrywam, że sięgamy po bardzo zróżnicowane wydania – od „mądrych” edukacyjnych typu „Czytam sobie” (słowem, bardzo polecam tę serię), po zwariowane w stylu „Tata Oli…”(kto zna i ma dzieci ten wie, o co chodzi).
Nie mogłam się więc sama doczekać przeczytania dzieciom książki Anna Gil „Bączek Ratownik”, wzorowanej i z wkładem merytorycznym od Karol Bączkowski.
Karola bardzo lubię i uważam, że robi jedną z najlepszych i najwartościowszych prac na świecie – bo dbanie o zdrowie i życie ludzi oraz edukowanie o tym jak to zrobić dobrze i skutecznie do takich należą.
Bączek w opinii dzieci
„Bączka Ratownika” szczególnie polubiła moja młodsza córka za:
– ciekawe historie – opowiadania są krótkie i pisane wierszem
– przygody rodzeństwa (kiedyś dziewczyny uwielbiały książkę „Self-Reg”, którą tłumaczyłam im role emocji), no i sama ma siostrę (wiadomo😊
– opowieści o prawdziwych bohaterach (wie, że występują w niej dzieci Karola i Ewy)
– to, że historie dobrze się kończą- tu moja córka ma tysiąc pomysłów na minutę, nie zawsze najbezpieczniejszych – więc dostaje lekcję tego i argumenty do mnie – niestety – że wszystko dobrze się kończy
Sama prosiła o czytanie konkretnych historyjek – bo były przeczytane kilka razy. Prosi zwykle o „tę mądrą książeczkę o Bączku”. Gdy przed chwilą zapytałam co najbardziej podoba jej się w tej książeczce – powiedziała, że wszystko:)
Starsza córka za:
– nowe słowa (typu „uraz”) i możliwość ich wyjaśniania
– morały, które zgadywała😊 – już ma trochę wiedzy od nas i z przedszkola
Nie ukrywam, że u nas zdecydowanie to młodsza córka staje się fanką Bączka – co ze względu na jej temperament i pomysły bardzo mi odpowiada.
Jutro dziewczyny mają malować w książeczce – przy każdym opowiadaniu jest miejsce na własne ilustracje. Tu mocno zdziwiłam się odpowiedzialnym podejściem moich córek – które stwierdziły, że dopiero po kilkukrotnym przeczytaniu coś namalują, bo książeczka zostaje z nami, więc obrazki zrobią jak będą miały czas. Szczerze mówiąc tego się nie spodziewałam, ale to znaczy, że też widzą tę książkę jako istotną w swojej biblioteczce.
Bączek w opinii rodzica
Moim zdaniem jest to świetna książka po prostu ze względu na tematykę. Przestrzegamy nasze dzieci przed błędami, moralizujemy a one chcą próbować, smakować i popełniać błędy. Naturalne jest więc to, że kontuzje i urazy zdarzają się – zarówno u nich, jak i ich rówieśników – ważne jest to jak na nie zareagować. My sami zresztą szczególnie, gdy w grę wchodzą nasze dzieci – tracimy głowę, czasami popadamy w klątwę wiedzy, więc warto sobie przypomnieć – co robić.
Osobiście jak każdy rodzic boję się, że moje dziecko może zrobić sobie nieodwracalną krzywdę np. przez oparzenie bądź zadławienie.
Tu stety/ niestety działa efekt zewnętrznego autorytetu. Podobnie jak na warsztatach i konsultacjach, które prowadzę – czasem menedżerowie, czy pracownicy zdają sobie sprawę ze swoich błędów i ich konsekwencji, lub nawet możliwości ich korygowania – ale zupełnie inaczej (lepiej) zostaje to przyjęte, gdy jest to zdefiniowane przez osobę zewnętrzną (np. mnie).
Smutne cukierki – historia własna
Mój mąż często opowiada historię „smutnych cukierków” w naszym domu😊. Otóż moja młodsza córka jakieś 2 lata temu w przedszkolu dostała podczas urodzin któregoś z dzieci cukierki tzw. landrynki. Jak wiemy są to twarde cukierki, które moim zdaniem dziecko w tym wieku nie powinno jeszcze dostać. Chciała je odpakowywać w samochodzie – wynegocjowałam, że w domu. Cukierki przetrwały do soboty, a tego dnia szykowaliśmy się do znajomych. Dziewczyny przed wyjściem chciały zjeść po tym przedszkolnym cukierku.
Ja poszłam się przebierać tłumacząc, że nie mogą biegać, skakać i śmiać się przy jedzeniu tych cukierków, ani ich połykać przed rozgryzieniem. Na co mój mąż żartował sobie, że są to najsmutniejsze cukierki jakie zna😊.
Niestety młodsza córka i tak się zakrztusiła, dobrze, że byliśmy w pobliżu i wiedzieliśmy jak pomóc – choć trzeba przyznać, że jak wiadomo człowiek dusi się w ciszy, więc najszybciej zareagowała nasza starsza córka. Udało się – historia o smutnych cukierkach nadal krąży w obiegu, ale prawda jest taka, że jak widać, jak byśmy się nie zabezpieczyli i nie tłumaczyli – to wypadki się zdarzają, więc realnie każdy powinien umieć udzielić pierwszej pomocy – choćby wzywając pomoc.
Dla mnie jest to więc przede wszystkim książeczka:
– poruszająca ważne tematy
– z dobrym wsadem merytorycznym
-bardzo realistycznie opisująca emocje dzieci (strach, panikę, ból), więc nie jest to „suchy” poradnik
– dająca dziecku realne i proste porady
– opierająca się na własnych historiach, w których bohaterami są dzieci
– pozwalająca poruszyć ważne tematy (po każdej przeczytanej historii opowiadamy o swoich doświadczeniach, reakcjach i po prostu dzieci też ciekawie opowiadają swoje spostrzeżenia) i jest to wartościowy czas z dziećmi
– dająca autorytet zewnętrzny
– z dobrymi morałami
– przyjemna w czytaniu.
Tak więc z czystym sumieniem polecam😊.
Już w przyszłym tygodniu na moim profilu Monika Skrodzka – znajdziesz wyzwanie z nagrodami, w którym będziesz mógł zdobyć 1 z 3 egzemplarzy😊.
Mój dłuższy wywiad z ratownikiem medycznym Karolem Bączkowskim znajdziesz TUTAJ.