Nikt nie przyjdzie Cię uratować.

Dziś trochę ostro nikt nie przyjdzie żeby Cię uratować. Wychowano nas w pięknej iluzji.

Wpojono nam, że w którymś momencie życia ktoś przyjdzie z gotowym rozwiązaniem: -zaproponuje Ci biznes wart miliony,

– podsunie idealną pracę pod nos, -uratuje Twój projekt, bo przecież „jesteś taka/i wyjątkowa/y” albo „należy Ci się”

Trochę to przypomina historie w jakich przedstawia się przedsiębiorców – którzy idą i nagle spada im na głowę jabłko i jak grom z jasnego nieba doznają olśnienia i zdobywają fortunę. Biznes się kręci a oni leżą, pachną i się realizują. W praktyce (a na co dzień pracuję z właścicielami mniejszych i większych biznesów) – to kawał ciężkiej roboty, okupionej czasem, setkami prób, często przepalonych pieniędzy zanim znajdzie się dobre rozwiązania.

Przypomina to wyimaginowaną wizję miłości, że będą tylko motyle w brzuchu, romantyczne kolacje i wieczne zrozumienie. Tymczasem każdy, kto był w dłuższym związku wie, że miłość to przede wszystkim praca, cierpliwość i morze kompromisów, każdego dnia. Słowem ciężka harówa:)

-tak samo jest z prowadzeniem biznesu. -tak samo jest z budowaniem kariery. -tak samo jest z każdym projektem, który ma mieć sens.

Na co dzień:

  • prowadzę długie procesy doradcze dla właścicieli firm,
  • szkolę managerów, handlowców, specjalistów
  • pracuję 1:1 z przedsiębiorcami

Widzę, jak ogromny potencjał siedzi w ludziach. I jak często ten potencjał… czeka, aż ktoś przyjdzie go „odkryć”, zauważy i doceni naszą pracę, dzięki czemu awansujemy lub przyciągniemy okazję biznesową.

Mim zdaniem powstaje też trend biegania za marketingiem, podczas gdy podstawą każdej firmy i działalności jest sprzedaż. Choć to powiązane działania – ja zawsze sprzedaż stawiam na pierwszym miejscu (chyba, że mamy inny cel). Długofalowo marketing też musi być dobrze prowadzony i uwzględniony w strategii firmy.

A w różnych grupach, które czasem obserwuję, wciąż pojawiają się pytania sprzed dekad:

-jak zostać milionerem w tydzień?

-jak zarządzać „energią pieniędzy”?

-kto za darmo poprowadzi mój biznes, bo „mam pomysł, ale nie mam budżetu/pracowników/ czasu (niepotrzebne skreśl)”?

I mówię to szczerze, z ogromną empatią– jako osoba, która angażuje się w wiele projektów pro bono: po co ktoś miałby dawać Ci swoją wiedzę, czas i energię za darmo? Sama angażuję się charytatywnie w to co chcę, a na biznesie zarabiam, bo mam komu poświęcić prywatnie mój czas, zainteresowanie, albo zwyczajnie zrobić coś dla siebie.

Jeśli ktoś naprawdę coś potrafi, włożył w to lata pracy, doświadczenia i potknięć. Wiem po sobie i moich klientach:). Szanuje swoją drogę. Szanuje też Twój rozwój — ale nie zrobi za Ciebie Twojej pracy – bo nikt nie może chcieć bardziej niż Ty sam/a. To duży stres, bo trzeba brać odpowiedzialność, a czasem z zasobami bywa różnie (tak, ja też to przechodziłam). Nie jestem ignorantką. Wiem, że to, co piszę, komuś może się nie spodobać. Może zaraz padnie: „Masz blokady i stare schematy”. Tylko, że to Ty nie zauważasz często swoich schematów i przekonań, które nie pozwalają Ci ruszyć z miejsca (z moimi klientami, często to przechodzimy, bo każdy jakieś ma:).

Ale zamiast pakować się w syndrom ofiary i szukać wybawiciela, warto mieć:

-plan A,

-plan B,

-i plan C.

i po prostu zacząć działać, konsekwentnie – określając jasno próg wyjścia, testując i ufając w rozwiązania. Szczerze mówiąc osobiście nie znam osób, którym wtedy nie wyszło. Mój znajomy konsultant powiedział kiedyś, że rola doradcy to trochę jak udrażnianie rur. Nie sposób się nie zgodzić:

-czasem przepychamy,

-czasem rozbijamy zatory,

-czasem przeciągamy coś dalej

-czasem wybijamy z głowy – pomagając analizować ryzyka i szanse

Nie brzmi to seksownie. Ale taka jest prawda. Nie ma złotych środków i magicznych pigułek Jest praca w cyklu Deminga:

– robisz,

– poprawiasz,

-sprawdzasz,

-robisz lepiej

I masz rezultaty:) Jeśli coś dziś weźmiesz z tego newslettera, to weź to:

Twoje życie, Twój biznes, Twoje efekty — są w Twoich rękach. Nie ma księcia na białym koniu. Jesteś Ty, Twój plan i Twoja praca – czasem ja, lub inne życzliwe osoby, z doświadczeniem, wiedzą cierpliwością, by Ci pomóc, bo każdy się potyka, ale koniec końców to Ty odwalasz największy kawał roboty (weryfikując okazje ale nie czekając na nie z założonymi rękami), za co będziesz sam sobie wdzięczny/a. I to wystarczy, żeby dojść tam, gdzie naprawdę chcesz – i to możesz zobaczyć na przykładzie moich klientów, ale i konkretnych historii różnych przedsiębiorców, bo to co widzisz to zwykle wierzchołek góry lodowej, ale opowiedzą Ci o swojej drodze.

Zadaj więc sobie pytania:

-Co chcę osiągnąć?

-Jak to zmierzę?

-Kto i co mi w tym pomoże:)

Jeśli mogę Ci w tym pomóc – daj znać:). Ogarniemy na konsultacjach 1:1 lub warsztatach dla Twojego zespołu, jeśli taki posiadasz.

Tymczasem majówkowo polecam Ci mój artykuł

Konsekwencja, nie myl jej z uporem !

 Spokojnego czasu:)

 TUTAJ – macie dane do 1,5% dla Szymona Kozubka

Dla Was to dobro, które pewnie wróci, dla rodziny Szymona i – to nadzieja na sprawność, godną opiekę dla jego rodziny (mają 2 małych synów) i w miarę normalne życie w obliczu takiej tragedii jaka ich spotkała. W końcu 35 letni młody mężczyzna, który został tak poważnie ranny przy akcji strażackiej, podczas, której sam realizował misję, powinność i narażał własne życie i zdrowie – są godne wsparcia i obywatelskiej postawy.

Numer KRS0000396361 Cel szczegółowy 1,5%0766972 Szymon

https://www.siepomaga.pl/szymon-kozubek/procent-podatku

#SiejemyDobroDlaSzymona 

Tu znajdziesz mój pełny kurs „Trudnego Klienta” https://akademia.monikaskrodzka.pl/next/public/catalog/product/19kurs-online-1150993494719

Polecam i zapraszam:) Bo znajdziesz tu nie tylko praktyczną wiedzę i wskazówki, ale konkretne karty pracy, które pozwolą Ci indywidualnie rozpracować ten temat.

Jeśli zdecydujesz się na opcję z konsultacją – przejdź najpierw przez cały kurs, zrób zadania i umów się ze mna na konsultację (już z całością zrobionych ćwiczeń), aby było to dla Ciebie jak najbardziej kaloryczne. Możesz sprawdzić u moich klientów – to się sprawdza.

Teraz w specjalnej cenie:)

Przeczytaj podobne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *