Zastanawialiście się kiedyś co dla Was jest lub było porażką, co przeszkodą a co niepowodzeniem w dotychczasowym życiu zawodowym?
Co odróżnia porażkę od trudności
Mam wrażenie, że przeszkody bywają czasem demonizowane i nazywane porażkami. Z mojej perspektywy oczywiście niesłusznie. Co je od siebie tak naprawdę różni?
Moim zdaniem skala, czyli rozmiar zarówno rzeczywistych strat lub zniszczeń, jak i co chyba bardziej destrukcyjne dla nas nasze wyobrażenia związane z sukcesem danego projektu, plany i wizualizacje. Nie ma się co oszukiwać każde niepowodzenie daje nam ogromne doświadczenie, ale szczególnie na początku jest destrukcyjne dla naszego poczucia pewności siebie, entuzjazmu i podejścia w przyszłości.
Któż z nas nie spotkał po drodze trudności z którymi musiał się zmierzyć a których nie brał pod uwagę wcześniej? Zakładam, że każdy z nas, czy to w mniejszych czy większych projektach zarówno prywatnych jak i zawodowych na co dzień zderza się zarówno z pozytywnymi rzeczami jak i trudnościami. Ktoś powie; „takie jest życie” no jest, ale w świetle ogólnych przekazów z mediów i gazet o wielkich sukcesach, kreacjach ludzi wiecznie szczęśliwych i uśmiechniętych, czujemy się z tym podwójnie źle.
Definicja porażki i niepowodzenia
Warto więc zacząć od definicji porażki. Podobnie jak szczęście czy sukces różne osoby będę określały inaczej, tak samo jest z porażką – inaczej ją interpretujemy, a co za tym idzie także odbieramy. A właśnie to determinuje nasze podejście do danego tematu.
Przecież z samych skojarzeń trudność jest chwilowa, przeszkodę pokonujemy, a porażka jest już czymś świadczącym o dużym niepowodzeniu, prawdopodobnie, które będzie mocno rzutowało na przyszłość.
Tak jak to jest nasze życie, podobnie to jest nasza definicja, więc w pewnym sensie to my decydujemy jak to zakwalifikujemy i co z tą wiedzą zrobimy w przyszłości.
Kojarzycie taki mem, który pokazuje 3 zawodników. Ten na podium jest zwyczajnie zadowolony i dumny z osiągnięć, na drugim miejscu skwaszony, bo niby dobrze, że drugie miejsce, ale o krok od zwycięstwa i trzeci zawodnik na trzecim schodku, który skacze z radości.

Istnieje więc ogromna korelacja między określeniem co jest realną porażką, która niesie dla nas realne konsekwencje na przyszłość (jak na przykład upadłość konsumencka, brak płynności finansowej, rozwód) a co straconą szansą, co do której narobiliśmy sobie sami takich nadziei, że mierzymy się nie tyle z aktualnym niepowodzeniem a naszym wyobrażeniem przyszłości (na przykład utrata pracy).
Porażka i co dalej?
Przeszkody są naturalną rzeczą w każdym rozwoju. Zawsze gdy opuścimy to co nam znane trafiamy na rzeczy, które musimy rozwiązać, pokonać przezwyciężyć. To bezpośrednio daje nam doświadczenie na przyszłość i paradoksalnie umiejętności na jej przezwyciężenie – bo gdy wiemy, że raz się udało, mamy świadomość jak radzić sobie w przyszłości. Nawet nie mamy gotowego rozwiązania, wiemy, że musimy sobie poradzić.
Nasz mózg wypatruje zagrożeń, bo to pozwalało dotąd przeżyć nam jako gatunek. Zauważanie realnego i potencjalnego niebezpieczeństwa jest więc po prostu bardzo praktyczne.
Niestety czasem bardzo skupiamy się nad czymś co w danym momencie nam się nie udało i sami eskalujemy poczucie porażki zamiast próbować zastanowić się co z tym fantem zrobić – jak wyciągnąć wnioski i działać. Bywa, że daną sytuację da się jeszcze uratować, bywa też tak, że niestety stanie się ona dla nas po prostu nie najlepszym doświadczeniem, które jednak buduje nas na przyszłość. Na niektóre zdarzenia losowe nie mamy wpływu i nie wszystkie sytuacje jesteśmy w stanie przewidzieć czy zaplanować.
Stare porzekadło mówi „gdybym wiedział, że się przewrócę, to bym się położył”. Prawdopodobnie większość osób przyzna, że lepiej uczyć się na cudzych błędach niż swoich własnych, więc zdecydowanie wolimy uniknąć porażki niż jej ulec. Nikt nie chce przegrywać.
Bywa i tak, że jakbyśmy nie zaplanowali naszych działań i jakiej strategii byśmy nie obrali pojawiają się różne nieoczekiwane przeszkody na drodze – zarówno te prywatne jak i zawodowe.
Możemy najlepiej na świecie wszystko strategizować ale znamy przecież osoby w naszym otoczeniu, które uważamy za inteligentne, kompetentne ale z jakiegoś powodu im się nie udało. Kwestia co dalej. Czy się poddały i już więcej nie próbowały, czy też zastanowiły się, wyciągnęły wnioski na przyszłość i szły dalej.
Typ osobowości w postrzeganiu porażki
Niezależnie, czy posłużymy się metodą DISCA przybliżoną przez Thomasa Eriksona, czy pozostaniemy przy klasycznej typologii Hipokratesa, rozwiniętej przez Junga odczuwanie porażki i definiowanie jej, a także umiejętność radzenia sobie z nią bywa uzależniona od typu naszej osobowości.
Oczywiście nasze reakcje zależą także od wielu rzeczy między innymi wypracowania w sobie inteligencji emocjonalnej, konkretnej sytuacji i relacji które łączą nas z osobami dotyczącymi danego wydarzenia, naszymi doświadczeniami, motywacji, kompetencji, aktualnego stanu emocjonalnego, zdrowia i humoru, motywacji i pewności siebie.
Warto więc pracować nad rzeczami na które mamy wpływ w odczuwaniu różnych naszych stanów emocjonalnych i pracy nad inteligencją emocjonalną. Na szczęście zarówno firmy jak i poszczególne jednostki czują potrzebę przepracowywania tych tematów i chętnie uczestniczą chociażby w moich warsztatach i konsultacjach z tej tematyki.
Jako osoby emocjonalne na początku zwykle reagujemy mocniej, nieadekwatnie do sytuacji.
Pomyślmy, że stoimy w korku, spiesząc się na ważne spotkanie. Wiemy, że trąbienie niewiele da, przeklinanie, co tu dużo mówić również – jednak staramy się w jakiś sposób dać upust naszym emocjom
Jeśli jeszcze nie czytaliście polecam mój artykuł o emocjach i wywiad traktujący o inteligencji emocjonalnej
Jak wyjść z poczucia straty
Ważne aby czy ze swoich, czy cudzych błędów wyciągać odpowiednie wnioski na przyszłość. To oczywiste że wolimy się chwalić sukcesami niż zastanawiać nad tym, czemu coś nie wyszło, bo to potęguje w nas poczucie straty, więc zwyczajnie nie chcemy tego roztrząsać.
Moim zdaniem istotne jest czy na dany stan wiedzy, doświadczenia i informacji do których mogliśmy realnie dotrzeć zrobiliśmy w tym czasie wszystko co w naszej mocy, w stopniu odpowiadającym priorytetyzacji zadania (no i oczywiście, czy sklasyfikowaliśmy je jako odpowiednio ważne). Jeśli tak moim zdaniem łatwiej jest nam usiąść żeby wyciągnąć odpowiednie wnioski i przejść dalej do kolejnego działania. Nie mamy poczucia winy, w związku z czym jest nam łatwiej.
Jeśli natomiast strata wynika z naszego zaniedbania, złej organizacji lub braku konsekwencji w działaniu wiemy, że zawiniliśmy. Z drugiej strony jeśli odpowiednio wyciągniemy wnioski, poddamy cały proces odpowiedniej analizie efekty mogą być spektakularne. Bo przecież tylko działanie i konsekwencja w postępowaniu przybliżają nas do celu. Przydają się więc także wytrwałość i cierpliwość
Z mojego punktu widzenia warto właśnie dobrze zastanowić się nad daną sytuacją, przejść cały proces małymi kroczkami od nowa, by zauważyć niedociągnięcia i pomyśleć nad rozwiązaniami.
Czasem tak bardzo nie chcemy czuć porażki, że wolimy zrzucać winę na sytuację, szukać powodu niepowodzenia wokół wszystkiego oprócz naszych decyzji i zachowania. Chwilowy bunt jest normalny, ważne by nie popadać w skrajne i błędne spostrzeżenia.
Bywa też odwrotnie, że poczucie porażki i opowiadanie o niej pozwala nam uzyskać uwagę innych, której w tym momencie potrzebujemy. W związku z tym niektórzy mają tendencję nie tylko do pokazywania niepowodzeń, ale nawet ich koloryzowania.
Pokazywanie tego jak jest źle – zwraca światła reflektorów w naszą stronę, tak , że zwyczajnie czujemy się ważni a nasza opowieść doceniana. Rekompensujemy sobie w ten sposób niepowodzenie.
Czasem chcemy być w centrum uwagi, innym razem wręcz zatapiamy się w tym „ojojaniu” i niepowodzeniu i zamiast szukać rozwiązania, patrzeć jak możemy zadziałać, wolimy „taplać się” w tym co było.
Naturalnym jest, że po niepowodzeniu, niezależnie od jego klasyfikacji czujemy niepewność i dezorientację oraz strach i lęk. Im wcześniej przepracujemy tą sytuację i zarządzamy stresem ( polecam mój artykuł o stresie ), tym szybciej znów złapiemy wiatr w żagle i motywację do kolejnych działań. Nie rozleniwiajmy się więc sami i nie wpędzajmy w stan pewnego zamrożenia.
Świadomość porażki
W pewnym sensie panuje większa świadomość mówienia o porażce i różnego rodzaju trudnościach jako naturalnej kolei rzeczy. Znani biznesmeni, czy gwiazdy kina lub muzyki chętniej niż kiedyś opowiadają wprost o swoich niepowodzeniach i krętej drodze do sukcesu. Zwiększa to ich autentyczność, są bardziej ludzcy, lubiani i wiarygodni.
Z tego względu sami bardziej szanujemy osoby, które odniosły sukces, ale po drodze borykały się z przeciwnościami. To trochę jak bohaterowie filmów, bardziej kibicujemy tym, którzy mieli ciężko w życiu. Takich historii lepiej się słucha i bardziej zapamiętują w pamięć (wystarczy spojrzeć na podstawy storytellingu).
Czasem mówi się o porażkach w sprzedaży, bo przecież praktycznie w każdej branży zanim jeden klient/ firma coś od nas kupią, handlowiec usłyszy kilka odmów. Ale czy można klasyfikować jako porażkę naturalny proces sprzedaży? Przecież każdy z nas czy to jako osoba prywatna, czy prowadząca firmę, codziennie odmawia kilka razy. Asertywność i rozsądek w wydawaniu pieniędzy i klasyfikowaniu potrzeb, często decydują o płynności finansowej. Tak więc po prostu pewne rzeczy traktujmy z dystansem a osoby nam odmawiające ze zrozumieniem.
Oczywiście, że należy zmaksymalizować proces sprzedaży, odpowiednio uprocesawiać, szkolić, targetować dane akcje. Warto też podchodzić etycznie i rozsądnie do naszych działań. I piszę to z punktu widzenia praktyka, który przez wiele lat w różnych firmach utrzymywał jedne z najwyższych albo najwyższe wyniki sprzedaży własnej i prowadzonych zespołów handlowców.
Czy da się podnieść sprzedaż w większości firm tak da się i mówię to z pełnym przekonaniem jako trener, ale czy da się sprzedać każdemu – nie, zdecydowanie nie.
Istnieje także przeciwległy biegun na którym to ludzie pokazują jak to ich życie zawodowe i prywatne nie jest jednym wielkim pasmem sukcesów, wszystko przychodzi z lekkością i przy odpowiednich planach w zasadzie wszystko działa samo bez większego wysiłku. U nich wszystko zawsze jak w amerykańskim śnie jest w porządku i deklarują to z uśmiechem na ustach. Oczywiście warto się zastanowić, bo z reguły wiemy ile pracy i wysiłku musimy włożyć, w każde nasze działanie, aby machina dalej się kręciła.
Warto więc starać się złapać dystans i obiektywnie klasyfikować swoją, czy cudzą porażkę. To, że poniosłeś klęskę, nie definiuje Ciebie jako porażki, po prostu konkretne działanie okazało się nietrafione, albo źle ułożone w czasie, bądź inne czynniki wpłynęły na złą jego realizację.
Pamiętajmy jednak, że niepowodzenia są częścią naszego życia. Dobra wiadomość jest taka, że zwykle na początku wydają nam się większą tragedią niż są w rzeczywistości. Jeśli natomiast uda nam się pokonać przeszkody, mamy większą satysfakcję z pracy.
Pamiętajmy też, że lepiej znosimy niepowodzenia przy wsparciu osób, które dobrze nam życzą, starają się realnie zrozumieć nasze problemy i naszą sytuację, na które możemy liczyć. Starajmy się więc kreować dobre relacje, bo często to one ratują w kryzysowych sytuacjach zarówno nasze biznesy, jak i poczucie własnej wartości oraz pomagają się pozbierać w życiu prywatnym. Warto też pamiętać, że liczy się jakość nie tylko ilość (chociaż w biznesie warto jednak zadbać o szerszy krąg znajomych).

Na koniec zapraszam i polecam mój ostatni wywiad, w którym z Grzegorzem Asmanem, twórcą i menedżerem portalu MojeKonferencje.pl rozmawiamy o sukcesach ale i porażkach w biznesie. Tutaj znajdziecie wideo z tym wywiadem.


Jak co tydzień mam dla Was i tym razem ciekawy, ebookowy upominek. 52 lekcje życia Napoleona Hilla. Jeśli chcesz abym Ci udostępniła ebook tej książki, po prostu napisz do mni – tutaj na Linkedin

One thought on “Porażka, przeszkoda czy trudność. Jak definiujemy niepowodzenia?”