W co warto zainwestować i kto Ci w tym pomoże?

Monika Skrodzka mastermind inwestycja rozwój

Wiele z osób, które postanowiły zmienić swoją ścieżkę kariery lub prowadzić własny biznes spotyka się z niezrozumieniem.

-Po co?

-To strata czasu.

-Inni mieli „plecy”/ szczęście/ albo (podstaw sobie to co zwykle słyszysz).

Mam to szczęście, że na co dzień czy to prowadząc warsztaty, czy konsultacje poznaje ogrom ludzkich historii. Tych prawdziwych – w których okazuje się, że to nie jedno jabłko, które spadło komuś na głowę spowodowało olśnienie, ale jak u Edisona – po dziesiątkach prób, kilkunastu działaniach i serii potknięć (nie zawsze widocznych na zewnątrz, bo przecież nie zawsze musi się wszystko walić komuś na głowę, by było ciężko) – w końcu „zażarło”. Dlaczego to ważne? Bo zwykle widzimy tylko wierzchołek góry lodowej – nawet nie z kolorowania rzeczywistości, ale tak naprawdę nikt nie pyta. Serio – wystarczy przejrzeć ogłoszenia i widać, że ludzie szukają szybkiego sposobu na sukces, rozwój, inwestycje – wierząc (nie wiedzieć czemu), że ktoś da mu przepis na szczęście w wersji fast – magiczną tabletkę, bez pracy, z odkryciem wartym miliony.

Ten trud, konsekwencja w działaniu, wyrzeczenia – bo nieraz nie ma komu delegować, czy praca za własnych pracowników, brak lojalności i przytłoczenie – są po prostu nudne, ale stety/ niestety prawdziwe.

Szczerze mówiąc naprawdę podziwiam moich klientów za ich determinację, pomysłowość. Zdarza się też tak, że próbowali dziesiątek rzeczy – ale:

– w tym terminie,

-bez wsparcia (finansowego i mentalnego innych),

-bez planu (tak – on naprawdę pomaga-zarówno rozwijać biznes, jak i robić testy bez większego ryzyka i strat, bo przecież konsekwencja nie wystarczy).

 Nie pozostawaj w fazie złudzeń

Dlatego, to że miałaś/eś pomysł – ktoś inny go zrealizował i mu nie wyszło – naprawdę, nie znaczy, że u Ciebie będzie tak samo.

To, że próbowałaś/eś i się nie udało – nie ma znaczenia – jeśli nie masz wyciągniętych wniosków i nie poprawiałaś/eś procesu.

To, że wiesz doskonale co robić, ale tego nie robisz, nie znaczy, że nie ponosisz porażki, bo z wygodnego fotela odpowiadasz idealnie na pytania z „1 z 10” czy „Milionerów” – ale na scenie, nie raz być się wyłożył – inny poziom odpowiedzialności, stresu, zwykle czas na zastanowienie.

Tak – wiele osób przegrywa na starcie – bo nie próbuje, bojąc się porażki – jednocześnie często ubolewając czego by nie zrobili, jeśli… (nie samo się nic nie zmieni, jeśli Ty tego nie zmienisz).

 Wsparcie w biznesie

Tu na wagę złota jest wsparcie. Takie realne, bez dużych filozofii i opowiadania, że jesteś zwycięzcą. Takie ludzkie – kiedy ktoś w odpowiednim momencie Cię popchnie, wesprze, pomoże Ci, ale jeśli trzeba to i zatrzyma (bo możesz być kreatorem pomysłów, ale bez pracy operacyjnej, to się nie uda, a ta sama się nie zrobi:).

Nie ma znaczenia, czy pochodzisz z rodziny przedsiębiorców, masz wokół osoby o podobnej działalności do Twojej. Niestety nadal – ludzie często wspierają się jedynie na poziomie deklaratywnym. Co innego chwilowe poklepanie po plecach, a co innego wsparcie, pomoc, wysłuchanie ale i znalezienie rozwiązania.

Tak wiem, że dużo osób powie, że przecież jest tyle grup wsparcia, networkingów, szkoleń i osób chętnych do pomocy. Szczerze – sporo z tych osób, po prostu chce zrobić biznes (i naprawdę nie ma w tym nic złego), część nie wie jak Ci pomóc, bo sama tapla się w swoich problemach, a większość po prostu nie ma czasu, bo idzie po swoje.

Możemy mówić o dehumanizacji i braku empatii – ale żyjemy szybko i tak naprawdę nie ma co udawać, że ktoś będzie rozdawał cukierki za darmo. Sama, choć daję ogrom wsparcia i wiedzy, po prostu to monetyzuję, a działania charytatywne przekładam poza biznes i są one dla mnie bardzo ważne – ale to po prostu co innego.

Dodatkowo część osób, nawet jeśli chce Cię wesprzeć – Twoje plany mogą być dla nich abstrakcyjne i niezrozumiałe. Więc nie mieszczą się w ich głowach, a co dopiero w realizacji.

W końcu po co budować markę osobistą, wystawiać się na pośmiewisko, skoro można „normalnie” pracować. Wtedy nie wyjdziesz przed szereg, a ludzie mimo wszystko lubią się porównywać i absolutnie nie przepadają za tym kiedy Ci się „udaje”. Na marginesie zawsze mówię swoim klientom – niezależnie czy zaczynają prowadzić biznes, czy po prostu dopiero teraz to pokazują, że ludzie wspierać będą Cię właśnie na początku, kiedy nie będzie widoku sukcesu, nie będą Cię hejtować – uderzą później (niestety). Zresztą z tym też sobie poradzimy.

Na szczęście nie muszę tego opowiadać z własnej perspektywy – bo ludzie, którzy są dla mnie bardzo ważni w życiu prywatnym to garstka osób, która zawsze we mnie wierzyła – ale biznesowo nie byli w stanie mi pomóc. Miałam jednak kilka sytuacji, w których od osób, od których po cichu liczyłam na wsparcie – po prostu go nie dostałam. Trochę to przypomina mi o opowieści Jacka Santorskiego, który pracując w Stanach na budowie, wyobrażał sobie, że jeśli dotarłby do jednego z tamtejszych profesorów, mógłby się w końcu „wybić”, przy jego wsparciu. Dotarł do takiego, ale pomoc jaką otrzymał, to ksero książek niedostępnych wtedy w Polsce, jako „dar” dla polskiego biznesu:). Żartobliwie opowiadał o swoim rozczarowaniu. Jest mi to bliskie, bo miałam podobnie:).

Szerzej o swojej historii i różnych perypetiach opowiadałam TUTAJ: „Kulisy biznesowego wsparcia – praktyczne porady z moją osobistą historią w tle:)”

 – zajrzyj koniecznie:).

Moi klienci i ja

Ostatnio rozmawiając z jednym z moich klientów, którego rodzice przez kilkadziesiąt lat prowadzili z sukcesem swoje biznesy, powiedziałam, że gratuluję, bo miał się od kogo uczyć. Na co usłyszałam „ale Monika, ja się nic nie nauczyłem od nich – to były inne czasy, sam optymalizowałem, dopasowywałem i naprawdę nasza praca daje mi ogrom wsparcia, którego nie miałem”.

Tak wygląda osamotnienie każdego z nas, okraszone siecią przekonań – które szczerze mówiąc kilka lat temu miałam sama:).

Niedawno inna moja klientka powiedziała mi, że chciałaby za jakiś czas pracować 6-7 godzin dziennie. Jest właścicielką 2 firm – dlatego zapytałam, co stoi na przeszkodzie – szczerze mówiąc nie wiedziała.

Co zabawne jakiś czas temu trochę zbuntowała się we współpracy ze mną, bo przecież miało być prościej, a tymczasem kilka rzeczy trzeba poukładać- co samo się nie zrobi:) Bardzo lubię z nią pracować i jesteśmy na prostej. Co ważne, ja wiem, że  będzie mogła pracować mniej niż te 6h dziennie codziennie – ale to proces, ważne, że jesteśmy w stanie to poukładać:).

Pamiętam jak kilka lat temu, sama miałam wątpliwości nie tylko do ścieżki kariery jaką obrałam (a było tu mnóstwo wyrzeczeń, o których czasem pisałam i dużo osób pukało się w głowę), jak i nie mieściło mi się w głowie, by chcieć pracować mniej niż 6-7 h dziennie, do emerytury, z przerwą na „normalne” życie.

Jedno z największych rzeczy, które osiągnęłam w tym czasie, to spokój, że zawsze sobie poradzę, bo zarabiać mogę na kilku rzeczach, które mogę dostosować do aktualnej sytuacji, własnych potrzeb, oraz rynku-bo tak, ktoś za to wszystko musi zapłacić – a ja chcę wiedzieć, że dobrze wykonałam swoją „robotę”:).

Jeśli Ty chcesz coś zmienić w swoim zawodowym życiu, świadomie rozwijać swój biznes i markę osobistą, to zapraszam do 4 edycji mojego mastermind „5 kroków w drodze do sukcesu” (rekomendacje od uczestników poprzednich edycji znajdziesz w linku mastermind a więcej na moim profilu na LinkedIn i GoogleMaps). To wyjątkowa okazja na pełne wsparcie, pracę w małej – kilkuosobowej grupie, w bardzo dobrej cenie (przy kolejne edycji cena na pewno wzrośnie).

Wierz mi to więcej niż wsparcie, więc spróbuj ten 1 raz (nic nie tracisz, a wiele możesz zyskać) i wyjdź z filarami swojej marki i swojego biznesu. Pamiętaj, że najważniejsza inwestycja to inwestycja w siebie:).

Case na rozluźnienie

Takie cięższe tematy dzisiaj poruszyłam, ale moim zdaniem ważne i prawdziwe. Nikt nie musi rozumieć Twoich aspiracji, planów, czy potrzeby poczucia bezpieczeństwa w zmiennym świecie – więc zadbaj o to samodzielnie.

Na rozluźnienie przytoczę rozmowę z moją młodszą córką (6 lat), odnośnie jej pomysłu na biznes:). Pomysł zrodził się podczas wakacji we Włoszech, gdzie zobaczyła wózek przypominający dziecięcy, w którym para wiozła swoje 2 pieski. Moja córka uwielbia zwierzęta, więc od razu zaczęła się dzielić spostrzeżeniami ze mną:

Moja M: – myślę, że ten hotel dla psów, to dobry pomysł. Zobacz Pani wozi te pieski, pewnie chciałaby, żebym się nimi dobrze zaopiekowała.

Ja: – To świetny pomysł, bo na pewno u Ciebie miałyby najlepiej na świecie. No ale wiesz, że wtedy sama nie wyjeżdżałabyś na urlop w wakacje, bo musiałabyś się nimi opiekować?

M- Jakoś przeżyję. To dobry pomysł (ciągnęła niezrażona). Myślę też, że takich wózków nie ma u nas, a ja zrobiłaby lepsze.

Ja- Rzeczywiście, nie widziałam. A co miałyby więcej?

M-No, takie ochraniacze, żeby pieski nie wypadły.

Ja- Przy zatrzymywaniu? W normalnym wózku dziecięcym jest taki hamulec.

M-Nie taki, ale to też. Taka budka zapinana z siatki, wtedy by widziały, ale nie wypadły.

Ja (zaskoczona rozsądkiem:) – o super. I co jeszcze?

M-no i sprzedawałabym, im jeszcze sukieneczki i spódniczki do wózka. Albo odwrotnie najpierw je ubrać a potem wózek.

Ja (myśląc, że na pewno nie rozmawiam o crosselingu i upsellingu w domu, a tu córka logicznie to pociągnęła:) – ma sens

M- tylko muszę pomyśleć, żeby to było w rozsądnych cenach.

Ja – A co to są dla Ciebie rozsądne ceny? Bo chyba chodzi o to, żeby jednak cena odpowiadała właścicielom psów?

M- nie wiem. A ile byś dała?

Ja- nic – bo nie mamy jeszcze psa.

M- To może ja najpierw będę miała dziecko a potem ten wózek przerobię i będzie dla psów.

Ja (tu mnie zagięła:) – Słoneczko, ale to będzie za jakieś 20 lat, to raczej już ktoś inny to wprowadzi do Polski.

M- no ale moje będą sprawdzone i lepsze. Warto poczekać.

Rozmowa w 100% prawdziwa:). Przysłuchiwał się z boku mój mąż, który żartował, że mastermind mamy już za sobą (oj nie -tam rozpisałybyśmy to na elementy pierwsze i dopracowały, no ale powiedzmy, ze to rozmowa wstępna:). W każdym razie jeszcze negocjowałyśmy, że nie warto czekać 20 lat. To żywo przypomina casy moich klientów, którzy też chcą czekać na lepsze czasy, sukcesy i tysiące innych sprzyjających okoliczności. O ile jednak z klientami znajduję inne rozwiązania – tu istniało realne ryzyko, że moja córka zacznie szukać we mnie inwestora swojego pomysłu, więc odpuściłam chwilowo:).

🔴Kolejny wywiad z cyklu #Monikapoleca już w październiku i będzie dotyczył LinkedIna – jako narzędzia biznesowego. Moim gościem będzie Marcin Banaszkiewicz , więc zapisz się TU aby nie przeoczyć:)

Jak zwykle będzie to dłuższy materiał – więc warto.

Przypominam, że mój mastermind „5 kroków w drodze do sukcesu” rusza już zaraz we wrześniu – jeśli więc chcesz ruszyć – daj znać:) Pomogę Ci osiągnąć to, czego chcesz (niezależnie czy chodzi o widoczność na rynku pracy, lepszą pozycję negocjacyjną na rynku, poukładanie biznesu, czy pozyskiwanie klientów). Postaw na siebie:)

Przeczytaj podobne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *